W Berlinie „Prawie Każdy, Kogo Znam, Jest Zaangażowany W Pomoc Uchodźcom”

Mieszkam w centrum Berlina, w przytulnej dzielnicy mieszkalnej złożonej głównie z szeregowych domów z wąskimi ogrodami. Jesteśmy zaledwie kilka przecznic od Tempelhofer Park, dawnego lotniska o proporcjach krzyżackich, które zostało zbudowane w 1930 i było wówczas największym i najnowocześniejszym tego typu na świecie. Nasza okolica została stworzona mniej więcej w tym samym czasie dla ludzi, którzy tam pracowali.

Jest to historycznie znaczące miejsce - miejsce dla berlińskiego transportu lotniczego, będącego odpowiedzią na rosyjską blokadę kontrolowanych przez Aliantów obszarów Berlina pod koniec II wojny światowej. Przez ponad rok amerykańscy, brytyjscy i francuscy piloci dostarczali tak potrzebne zapasy żywności i paliwa populacji ponad milion milionów 2 zdewastowanych mieszkańców Berlina Zachodniego.

Od 2008, kiedy lotnisko zostało zamknięte, stało się jedną z najbardziej niezwykłych przestrzeni miejskich w Europie: rozległe pola dzikiej trawy, długie odcinki pobitego asfaltu, a po jednej stronie kolosalny dawny budynek lotniska. Część powierzchni zajmują biura, większość z nich pełni funkcję centrum administracyjnego dla berlińskiej policji i kontroli ruchu, ale nadal jest w dużej mierze pusta.

Późną jesienią ubiegłego roku rozpoczął się tutaj nowy rodzaj transportu powietrznego. Ogromne hangary lotniska zostały przekształcone jako domniemany tymczasowy dom dla tysięcy uchodźców, z których wielu uciekło przed wojną w Syrii. W każdej z tych szybujących metalowych konstrukcji ustawiono setki pryczy, a firma, która kieruje obozem, planuje stworzyć miejsce dla maksymalnie uchodźców 7,000 do tego lata. Tempelhof po raz kolejny zakwalifikuje się jako największy tego rodzaju w Niemczech.

Biorąc pod uwagę, jak blisko jestem od pola, można by pomyśleć, że do tej pory spotkałem dziesiątki uchodźców. O ile wiem, nie widziałem więcej niż garstkę. Myślę, że nieśmiała, chustka na głowie i jej dwoje dzieci, które widziałem na placu zabaw pod koniec jesieni, mogły być rodziną uchodźców. Mogłem zobaczyć jeszcze kilka w autobusie.

„Jaki jest Berlin ze wszystkimi uchodźcami napływającymi do miasta?” - pytają ciekawi europejscy i amerykańscy przyjaciele. Mówiąc szczerze, codzienna rzeczywistość mojej rodziny się nie zmieniła, pomimo faktu, że w zeszłym roku w mieście schroniło się prawie nowych ludzi 80,000. Zauważyłem jednak, że prawie każdy, kogo znam, jest zaangażowany w pomoc uchodźcom w taki czy inny sposób.

Wiele matek w szkole moich dzieci, dwukulturowej niemiecko-amerykańskiej instytucji założonej w 1960, która zarejestrowała kilkadziesiąt dzieci uchodźców, zgłosiło się na ochotnika do projektów pomocowych. Kobieta, która była nauczycielką mojej najmłodszej córki, mówi po arabsku, niemiecku i angielsku, więc prawie każdego dnia po ukończeniu nauki udaje się do obozu dla uchodźców i działa jako tłumacz, często do późnych godzin nocnych. Matka przyjaciela mojej najstarszej córki pracowała dla małego projektu, który organizuje projekty artystyczne dla nastolatków. Niedawno zapłakała, przypominając sobie, jak trudno jest słuchać przerażających opowieści o ich ucieczce z Syrii i trudach ich podróży.

Inni, których znam, zabrali kilku osób ubiegających się o azyl do swoich domów. Moi bliscy przyjaciele, aktor i odnoszący sukcesy przedsiębiorca, od miesięcy próbują adoptować jedno z wielu wysiedlonych i pozbawionych rodziców dzieci. (Jest ogromna biurokracja, ale nie poddawali się próbowaniu.) Sąsiad, który prowadzi kawiarnię? w pobliżu mojego domu przygarnęły dwie siostry syryjskie, w wieku 13 i 18, podczas gdy one czekają na zamieszkanie z ojcem, który jest wychowywany przez innego sąsiada. Powiedziała mi, że dziewczęta biorą udział w tak wielu cotygodniowych popołudniowych zajęciach prowadzonych przez berlińskich wolontariuszy - lekcji gry na gitarze jednego dnia, sesji gry na bębnach w innym, warsztatach bibliotecznych - że są prawie przeładowane.

Kiedy spotykam się z kreatywnymi ludźmi, których tu znam, uderza mnie to, jak wielu z nich mówi o sytuacji uchodźców w sposób, w jaki agent nieruchomości na Manhattanie może mówić o gentryfikującej dzielnicy, jak gdyby była to okazja pełna potencjału. Wielu z nich pracuje nad projektami, które w jakiś sposób pomogą w integracji uchodźców. Mój znajomy, Kavita Goodstar - który pomógł zorganizować tutaj wiele popularnych imprez kulinarnych, w tym uwielbiane czwartki Streetfood w Markthalle Neun w Kreuzbergu - ubiega się o granty i szuka inwestorów, aby pomóc w uruchomieniu suku, w którym kobiety-uchodźczynie mogą założyć stajnie. Markthalle Neun był gospodarzem kilku wydarzeń, które próbują wypełnić lukę kulturową jedzeniem, na przykład zapraszając znanego szefa kuchni Roberta Petzę z Sardynii do gotowania z syryjskimi szefami kuchni w stołówce. Grupa U? Ber den Tellerrand ma program, który pozwala mieszkańcom i uchodźcom wspólnie gotować. Niedawno uruchomiła Kitchen on the Run, kontener transportowy zamieniony w mobilną kuchnię i jadalnię, który obejmie projekt w całej Europie. Mary Scherpe, autorka popularnego berlińskiego bloga Stil w Berlinie, opowiada o wielu wydarzeniach związanych z jedzeniem związanych z uchodźcami i organizuje imprezy mające na celu zbieranie ubrań na misje migrantów.

W zeszłym tygodniu wypiłem kawę z Katie Griggs, brytyjską przyjaciółką przyjaciółki mieszkającej w Berlinie, która jest współzałożycielką #Bikeygees, grupy, która uczy kobiety-uchodźczyni jazdy na rowerach. „W Koranie nie ma nic, co zabrania kobietom jazdy na rowerach. Po prostu nie jest to postrzegane jako bardzo fajna rzecz dla dorosłych w Syrii, zarówno mężczyzn, jak i kobiet ”- powiedziała. Ale ponieważ jazda na rowerze to najlepszy sposób na poruszanie się po Berlinie i czucie się jak miejscowy, Griggs organizuje lekcje co najmniej raz w miesiącu i zbiera pieniądze na rowery i inny sprzęt na niemieckiej stronie crowdfundingowej betterplace.org.

„Sprawiło, że zakochałem się w Niemczech” - powiedziała mi Katie. Czuję się tak samo. Wyjechałem z Nowego Jorku do Europy w 2001, ale od lat instynktownie nazywam siebie Nowojorczykiem. Kiedy wracałem do domu tego dnia, przyszło mi do głowy, że w którymś momencie minęło trochę czasu, kiedy Angela Merkel nadal była silna i przyjmowała uchodźców do Niemiec, że z dumą zaczęłam myśleć o sobie jak o berlińczyku.